Jak nauczyłem się przestać się martwić i po prostu wychować dzieci?

Kilka lat temu, kiedy mój najstarszy syn chodził do gimnazjum i nadal wierzyłam, że rodzice mogą wpłynąć na wynik żmudnego, miażdżącego duszę procesu zwanego aplikowaniem na studia, jadłam lunch z kobietą, którą nazwiemy Jennifer . Spotkałem Jennifer za namową wspólnego przyjaciela, który obiecał, że Jennifer zna wszystkie sekrety umieszczenia dziecka w wybranej przez siebie elitarnej instytucji.

Jennifer była kiedyś bardzo odnoszącą sukcesy dyrektorką, która wykonywała jedną z niezliczonych prac w bankowości, których nie rozumiem. To może wyjaśniać, dlaczego spędziłem szczęśliwą karierę myśląc o klopsach (bardzo trudne do sfotografowania) i prześcieradłach (bardzo trudne do złożenia bez chęci zranienia kogoś). Podejrzewam, że moja praca nie opłaciła się w ten sam sposób, co Jennifer, ponieważ wcześnie przeszła na emeryturę, aby poświęcić dużo energii na zabezpieczenie miejsc w Ivy League dla swoich dzieci.

Kiedy przyszedł czas na zamówienie lunchu, Jennifer poszła z warzywami. Tylko warzywa. Ale przysięgam, że nie dlatego przestałem wysłuchiwać jej sekretów. To była ta część, kiedy Jennifer wyjaśniła, że ​​co wieczór siedziała ze swoim nastoletnim synem i zatrzymywała go na zadaniu, podczas gdy on odrabiał lekcje. Kiwałam głową i uśmiechała się, podczas gdy za kulisami realista we mnie mierzył się z faktem, że jestem i na zawsze będę amatorem.

Tak: amator. Od francuskiego słowa oznaczającego kobietę, która uwielbia coś robić, mimo że według przyjaciół, rodziny, a nawet przypadkowych obserwatorów, nie jest w tym szczególnie dobra. Tak więc, podczas gdy niektórzy rodzice podchodzą do zadania wychowywania dzieci, takich jak konsultanci ds. zarządzania, dzierżąc arkusze kalkulacyjne z deltami i wskaźnikami KPI, amatorzy są bardziej jak chemicy z garażu: wkładamy masę rzeczy do probówki i mamy nadzieję, że nic nie wybuchnie.

Przyznam, że lunch z Jennifer wywołał kryzys egzystencjalny, który trwał dobre kilka tygodni lub wystarczająco długo, aby dwoje z trójki moich dzieci dało do zrozumienia, że ​​wolą prowadzić swoje życie bez mojego udziału. Potem stopniowo wróciłem do swojego znajomego, amatorskiego stylu życia, racjonalizując swoje zachowanie ze świadomością, że nadal pracuję zarobkowo i żadne z moich dzieci nie zostało aresztowane.

W dzisiejszych czasach, kiedy nie zamykam drzwi mojego środkowego syna, żeby nie zwracać uwagi na to, czy odrabia pracę domową, szukam pokrewnych duchów, które uprawomocniają mój sposób życia. Tej wiosny odkryłem to właśnie pod postacią Davida McCullougha Jr., nauczyciela języka angielskiego w liceum Massachusetts, którego wirusowa przemowa wprowadzająca stała się książką Nie jesteś wyjątkowy (22 USD, amazonka.pl ) to krzyk jednego wielkiego amatora. Zalecenia McCullough obejmują między innymi: pozwalanie dzieciom na porażkę, płacenie im za budowanie domów w Gwatemali tylko wtedy, gdy naprawdę kochają budowanie domów lub naprawdę kochają Gwatemalę i czytanie Edith Wharton. Najważniejsze: nie zachęcaj ich do myślenia, że ​​są lub powinni być wyjątkowi.

Zwracając się do dzisiejszych rodziców helikopterów, którzy są pewni, że ich dzieci są wyjątkowe i lepsze – jak gdyby zawodowcy w szkoleniu – jego ton jest zarówno współczujący, jak i lekko besztający. McCullough rozumie na przykład, w jaki sposób oczekiwania rodzica mogą zbliżyć się do sfery widowiskowości, gdy dziecko pokazuje przebłysk wyjątkowości. Wystarczy, że znudzony, przerzucający kanały nastolatek zatrzyma się na kilka sekund w filmie dokumentalnym o Chichén Itzá, a w umyśle rodziców jego przeznaczeniem jest zostać wybitnym archeologiem Majów swojego pokolenia, jeśli nie ze wszystkich. czas.

Ale jak McCullough wie, konsekwencją tego, że nie jesteś wyjątkowy jest to, że każdy jest wyjątkowy. Wszyscy musimy po prostu znaleźć pasję, aby coś zrobić nie z innego powodu niż dlatego, że to kochamy, nawet jeśli nie jesteśmy aż tak dobrzy. Tak, w tym fotografowanie pieczeni i składanie prześcieradeł.

A co z dzieckiem, którego przyszłość skłoniła mnie do lunchu z Jennifer? Właśnie ukończył pierwszy rok studiów i obecnie pracuje na farmie ekologicznej w Peru. To może brzmieć podejrzanie jak budowanie domów w Gwatemali, ale podróż była jego pomysłem, płaci za nią i sam załatwił sobie podróż. To naprawdę zdumiewające dla jego matki amatorki. Zastanawiam się, czy powinienem był przynajmniej pomóc mu zaplanować podróż. Ale przypuszczam, że powodem, dla którego był w stanie to zrobić, jest właśnie to, że ja tego nie zrobiłem.