Patrzyła, jak przyjaciele tracą domy w pożarach w Kalifornii — i widziała możliwość pomocy

Gdy zeszłej jesieni dziesiątki tysięcy ludzi uciekło z pożarów, które pustoszyły północną Kalifornię, Payton Walton włożyła szlafrok i udała się do pracy. Walton, dyplomowana pielęgniarka z wieloletnim doświadczeniem na OIOM-ach, izbach przyjęć i opiece hospicyjnej, spędziła tydzień pracując na 12-godzinnych zmianach, opiekując się pacjentami cierpiącymi z powodu wdychania dymu i urazów ewakuacyjnych. Z okien szpitala Santa Rosa Memorial Hospital widać było pomarańczowe płomienie, a dym był tak intensywny, że personel medyczny nosił maski ochronne. Nigdy w ciągu 22 lat nie widziałem czegoś tak złego, mówi 54-latek.

Kiedy wróciła do domu, około 45 minut na południe od dotkniętego obszaru, Walton był zaskoczony. Życie toczyło się jak zwykle, podczas gdy wiele rodzin Santa Rosa – w tym mieszkający bliżej przyjaciele ze szpitala – straciło wszystko. Walton wymyślił plan. Zaczęła od prośby o pomoc na Nextdoor, dzieląc się swoją pierwszoosobową relacją o skutkach pożarów i oferując pomoc wolontariuszom z rodzinami w potrzebie. W ciągu kilku minut otrzymała swoją pierwszą odpowiedź. Napłynęły kolejne setki wiadomości od tych, którzy byli gotowi poświęcić swój czas i pieniądze. Jej spersonalizowane prośby – z imionami członków rodziny, a nawet psów – znalazły oddźwięk. Wszyscy zdali sobie sprawę: to rodzina, taka jak moja, mówi.

jak wyłączyć wideo na żywo na facebooku

Aby zidentyfikować tych, którzy potrzebowali pomocy, Walton zwróciła się do swoich znajomych na Facebooku i w prawdziwym życiu. Poprosiła również zaufanych przyjaciół o nadzorowanie darowizn dla każdej rodziny oraz zarządzanie prośbami i dostawami.

Walton podzielił darczyńców na grupy po 10 osób, aby połączyć zasoby i rozłożyć odpowiedzialność. Następnie przydzieliła każdą grupę do rodziny strat. Mówi, że czułem się, jakbym był czyjąś wróżką, matką chrzestną. Wieść szybko się rozniosła, a darczyńcy zaczęli się z nią kontaktować spoza północnej Kalifornii.

sposoby świętowania ukończenia szkoły podczas kwarantanny

Kiedy przedstawiła sobie członków grupy, Walton cofnął się o krok, woląc, aby każda grupa zdecydowała, jak dawać. Jeden z nich przyjechał do nowego mieszkania rodziny i podzielił obowiązki według pokoju. Inny napełnił szafkę wszystkim do nowego domu, po czym przekazał klucz rodzinie, która przebywała w schronie.

Grupa dopasowana do Shauny Coletti przekazała przedmioty zarówno duże (tysiące dolarów w kartach podarunkowych), jak i małe (ozdoby świąteczne). Byłam po prostu zdumiona, mówi 38-letnia samotna matka, która straciła dom w dzielnicy Coffey Park w Santa Rosa. Dziś Coletti mówi, że prawie połowa tego, co straciła, została zastąpiona. To sprawiło, że uwierzyłam, że naprawdę są dobrzy ludzie, mówi przez łzy.

Walton rozpoczął proces od prostego arkusza kalkulacyjnego. Teraz ma stronie internetowej poświęcony pomocy innym ofiarom pożaru. Do tej pory Walton połączył prawie 9000 dawców z ponad 250 rodzinami. Najważniejszą rzeczą, jaką słyszałem od rodzin strat, jest: „Och, naprawdę nie potrzebuję żadnej pomocy. Musi być ktoś w gorszej sytuacji niż ja” – mówi Walton. Muszę im powiedzieć bardzo delikatnie: „Cały twój dom właśnie spłonął. Zasługujesz na pomoc.