Kiedy życie twojego dziecka jest o wiele lepsze niż twoje

Dziś rano szedłem z pociągu do pracy z moją przyjaciółką Martą, której syn właśnie skończył pierwszy rok studiów. Odebrała go w weekend, a następnego dnia wyjechał do Martha's Vineyard. Kiedy jej syn wróci z Martha's Vineyard, zostanie w domu przez dwa dni, a potem wybiera się z ojcem na nurkowanie na Bonaire. Potem… ok, wtedy ma pracę wakacyjną.

Mój kochany najstarszy właśnie skończył pierwszy rok studiów. Odebraliśmy go w zeszły piątek, był w domu przez 15 godzin, a potem poleciał do Peru na 3 tygodnie. Potem… ok, wtedy ma pracę wakacyjną.

Prawda: nie ma NIC bardziej irytującego ani bardziej prawdopodobnego, by dziecko włączyło wygaszacz ekranu, niż gdy rodzic mówi: „Kiedy byłem w twoim wieku, szedłem pięć mil do szkoły/nigdy nawet nie leciałem samolotem/miałem trawa dwa razy w tygodniu/latem pracował w fabryce*/co wieczór robił obiad dla rodziny/bla bla bla bla bla**. Ale jak rodzic może pomóc sobie w podążaniu tą irytującą ścieżką konwersacyjną, skoro, cóż, nigdy nie była w Ameryce Południowej!

Ważne słowo o moim najstarszym synu. To bardzo, bardzo dobry dzieciak. Typowe pierwsze dziecko, które traktuje to wszystko dość poważnie (prawdopodobnie zbyt poważnie). Dobrze radzi sobie w szkole, ma różne zainteresowania i traktuje rodziców, a czasem nawet braci z miłością i szacunkiem. Wydaje się, że ma silną etykę pracy i silne centrum moralne. Czego więcej może chcieć matka?

A jednak: był w Berlinie, a ja nie. Był w Pradze, do której od przeczytania marzy mi się wizyta ta smutna, magiczna książka . A teraz może ostatnia kropla – Machu Picchu.

Sam zapłacił za wszystkie te wycieczki. Nadal: co robię źle?!? Innymi słowy, jak dostać się do Machu Picchu?

Westchnienie. Może po prostu mam poniedziałkowy blues. Może po prostu miałam dziś rano frustrującą drogę do pracy. A może, tylko może, Marta i ja musimy jak najszybciej zaplanować własne wakacje.

*to naprawdę było twoje. Westvaco w Newark, DE. Pracowałem na linii montażowej układając małe pudła w duże pudła. Przypomnij mi, żebym kiedyś opowiedziała o moich zmaganiach z piankowymi Peepsami.

**dokładnie tak to brzmi dla Twojego dziecka